0
Jedrek2 18 lipca 2021 21:15
Trasa: Cancun – Isla Mujeres – Valladolid – Merida – Campache – Uxmal – Tulum – Playa Maroma

Co prawda podróżuję z moją rodziną od kilkunastu lat na własną rękę, w różne zakątki świata, ale nigdy jakoś nie było czasu na napisanie jakiejkolwiek relacji. Ponieważ wiem, jaką skarbnicą wiedzy jest forum fly4free, jak i relacje innych podróżników, postanowiłem podzielić się z Wami w formie krótkiej relacji, swoimi wrażeniami i informacjami, bo może komuś się przyda. Proszę o wyrozumiałość, to mój debiut, a wiele spostrzeżeń jest subiektywna.
Jak zapewne większość z Was, również i ja miałem ambitne plany w ostatnich miesiącach ale niestety epidemia mocno je pokrzyżowała. Ten rok miał to być szczególny, ponieważ córka kończy 18 lat i mieliśmy się wybrać w miesięczną podróż po USA. Bilety kupione w KLM/Air France na lipiec 2021 w dobrej cenie, i wielomiesięczne wyczekiwanie kiedy Stany się otworzą dla turystów. Czekaliśmy do połowy czerwca, niestety nie było żadnych dobrych wieści, więc szybka weryfikacja aktualnych ograniczeń i padło na Meksyk, który jak wiadomo od dłuższego nie ma praktycznie żadnych ograniczeń covidowych. Meksyk od dawna mi się marzył, jednak żona dość sceptycznie do niego podchodziła, bo słyszała o porwaniach, kradzieżach i innych nieprzyjemnych historiach. Nie będę się rozpisywał na temat zwiedzanych obiektów, ponieważ wszystko można znaleźć w necie. My korzystaliśmy z książkowego przewodnika Pascala.
Jesteśmy z Wrocławia, ale wylot był z Warszawy rano, więc zdecydowaliśmy się na jeden nocleg w Holiday Inn Express Warsaw Airport (dla członków IHG 130zł z 3 osoby ze śniadaniem). Dzięki temu auto może zostać na parkingu hotelowym 10zł/dobę i mamy bezpłatny transport taxi na lotnisko.

Dzień 1 – Przelot do Cancun
Lot w tamtą stronę mieliśmy: WAW-AMS-MEX-CUN realizowany przez KLM i AeroMexico. Podczas przesiadki w Amsterdamie początkowo chcieliśmy wyskoczyć na miasto, jednak pomimo że jesteśmy zaszczepieni (mamy certyfikaty) odmówiono nam wyjścia ze strefy tranzytowej, powołując się na jakieś przepisy i procedury (lot poza Schengen). Pytałem w kilku miejscach na lotnisku i było 50/50, więc odpuściliśmy. Druga przesiadka była w Mexico City i nie mam dobrych wspomnień. Po wylądowaniu na terminalu 1 trzeba odebrać bagaże rejestrowane, przejść odprawę paszportową, przejechać bezpłatną kolejką na Teminal 2 i oddać bagaże. Na lotnisku lekki chaos, słabe oznaczenia, nawet obsługa nie kojarzyła w którą stronę na Train. Na T2 sporo naciągaczy, którzy chętnie pomogą nadać od nowa bagaż – zbyteczne.
Jeśli chodzi o wymianę pieniędzy, to w necie jest wiele informacji że najlepszy kurs jest tylko na lotnisku w Mexico City. Owszem jest bardzo dobry, (na T1 jest kilkanaście kantorów) ale później w wielu miejscach po trasie na Jukatanie był niemal taki sam, może różnica 0,10 MXN na dolarze. Najsłabszy widziałem w PDC, ale nie szukałem szczególnie. Ogólnie w Meksyku jest problem z płatnościami kartami, w hotelach raczej bez problemu, w sklepach nie zawsze działa, a w restauracjach tylko gotówka. Przy biletach wstępów czasami chcą doliczyć dodatkowe % za płatność kartą.
Ogólnie loty tzw. poprawne, tj. bez rewelacji ale i bez dramatu. Z uwagi na trwającą epidemię, maseczki wymagane przez cały lot, ale jak się komuś „obsunęła” to nie było draki. Serwis normalnie, jak sprzed epidemii. W tamtą stronę nikt nigdzie nie pytał o testy ani certyfikatu, trzeba było jedynie wypełnić deklarację (rozdawane na pokładzie).
Po wylądowaniu pod wieczór wzięliśmy jeden nocleg w Hotelu Blue Star Cancun (1100MXN za 3 osoby ze śniadaniem). Transport zamówiony przez Booking.com, czekał na nas pomimo 2-godzinnego opóźnienienia lotu. Dla nas stosunek ceny do jakości i położenia – bdb.

Dzień 2 – 6 - Isla Mujeres
Rano taxi z hotelu do Puerto Juarez w Cancun (70 MXN) i prom Ultramar na Isla Mujeres (380 MXN w obie strony za osobę)
Na Isla Mujerez 4 noclegi w Hotelu Villa Kiin, który szczególnie polecam z uwagi na bajeczne i spokojne położenie (ok. 1900zł bez śniadań)

Image

Wybraliśmy Isla Mujeres ponieważ North Beach jest w 100% wolna od glonów/wodorosów które są zmorą Riviera Maya. Ogólnie Isla Mujeres to mocno turystyczne i komercyjne miejsce, przy głównej ulicy pełno barów z głośną muzyką, w południe na plaży też sporo ludzi i głośna muzyka z łodzi przypływających na wycieczki.
Ceny w knajpach dość wysokie, 250-400 MNX za danie obiadowe. Natomiast w części plaży przy hotelu absolutna cisza i spokój, plaża dla mnie bajka.
Przy placu centralnym (naprzeciw kościoła) jest duży market spożywczy, ale są też w sąsiednich uliczkach 7-eleven czy OXXO.

Dzień 7 – Isla Mujeres – Cancun – Ek Balam - Valladolid
Po aklimatyzacji, powrót do Cancun i wypożyczenie auta w America Car Rental. Wziąłem Ranault Kwid bo trochę wyższe zawieszenie, z dodatkowym ubezpieczeniem na szyby, opony, zarysowania itp. bez udziału własnego za 350 USD za 6 dni (plus na karcie blokada 400USD). Proces wypożyczenia szybko i sprawnie – polecam.
Z Cancun do Valladolid można jechać płatną autostradą (380 MNX) lub równoległą drogą bezpłatną. Wybraliśmy opcję płatną, ale spokojnie można jechać bezpłatną, nawierzchnia bardzo dobra, jedynie trzeba uważać na progi spowalniające, o których chyba już wszyscy słyszeli.
W okolicach Valladolid wybraliśmy się do Ek-Balam. Pomimo, że wstęp nie jest tani (430 MNX/os) to warto, bo można wejść na szczyt piramidy, skąd roztacza się oszałamiający widok na okolicę. Wejście oczywiście bardzo strome. Nie wiem czy to z powodu epidemii, ale w całym kompleksie było ok. 10 osób. Ceny wstępów ogólnie są wyższe dla obcokrajowców, Meksykanie mają dużo taniej, a w niedziele za darmo). Nie rozumiem dlaczego u nas w Polsce tego nie wprowadzą…, tzn. dla nas taniej oczywiście nie dla Meksykanów.

Image

Image

W Valladolid 1 nocleg Hotelu Meson del Marques ((ok. 370 zł). Bardzo klimatyczny, doskonale położony w centrum, bardzo dobre śniadania.

Image

Obiad zjedliśmy w El Sazon De Valladolid – polecam.

Dzień 8 – Valladolid - Chichen Itza - Cenote Xcajum - Izamal - Merida

Następnego dnia rano wyjazd do Chichen Itza – miejsce znane chyba każdemu. Niestety mega komercyjne, bardzo dużo ludzi, ale mimo wszystko warte zobaczenia (wstęp ok 500 MXN za os.).

Image

Po zwiedzaniu w upale zajechaliśmy do ochłodzić się Cenote Xcajum (170 MNX/os z kamizelką). Bardzo duża tzw. otwarta cenota, mimo że mało znana to ludzi dość sporo, ale może przez to że niedziela.

Image

Kolejny przystanek to Izamal tzw. żółte miasto. Bardzo spokojne i urokliwe miasteczko.

Image

Wieczór spędziliśmy w centrum Meridy, a nocleg mieliśmy w hotelu Hacienda Inn w okolicach lotniska (ok. 230 zł ze śniadaniem).

Image

W centrum Meridy jest problem z parkowaniem, tzn. na ulicy praktycznie nie ma bezpłatnych miejsc, ale jest kilka płatnych parkingów w podwórkach pomiędzy kamienicami, dość dobrze oznakowane.

Dzień 9 – Merida – Edzna - Campeche
Następnego dnia z Meridy udaliśmy się do Edzna – niesamowite miejsce, niemal bez turystów (prócz naszej trójki były jeszcze 4 osoby), Wstęp 65 MXN/os, można wchodzić na niektóre obiekty.

Image

Popołudnie i wieczór spędziliśmy włócząc się po urokliwym Campeche, w którym mnóstwo pięknie zachowanych kolonialnych domów w kolorowych barwach. Samochód najlepiej zaparkować poza murami starego miasta, wzdłuż Maleconu przy białych krawężnikach lub duży parking w okolicy "Encuentro De Dos Mundos"

Image

Obiad jedliśmy w La Parroquia – polecam, za 3 osoby z piciem ok 500 MXN
Nocleg w Hotelu Ocean View, pokój z widokiem na Zatokę Meksykańską (ok. 350 zł), ale śniadania marne.

Dzień 10 – Campeche – Uxmal
Po śniadaniu wybraliśmy się w drogę do Uxmal. Podczas wyjazdu korzystałem z Maps.Me z mapami offline. Jak do tej pory prowadziła nas niezawodnie, ale tego dnia navigacja postanowiła zafundować nam nie lada emocje. Pomimo, że miałem „wyłączone” drogi gruntowe wyprowadziła nas dosłownie w pole a potem do lasu. Droga z asfaltowej przeszła w szutrową a potem w typowo rolniczą. Niestety pomimo że pokazywała tylko 5 km do celu, napotkaliśmy zamkniętą bramę wjazdową do jakiegoś rancha, więc trzeba było się wycofać.
W Uxmal wstęp ok 450 MXN/os. ale wart każdych pieniędzy. Potężna piramida (nie można wchodzić) i olbrzymi, świetnie zachowany kompleks. Zwiedzających niewiele (kilkanaście osób).

Image

Obiad jedliśmy Ppapp Hol Chac de Uxmal – przyzwoite jedzenie za rozsądne pieniądze. W okolicy niestety nie ma za dużego wyboru restauracji.
Nocleg wybraliśmy w Uxmal Resort Maya (ok. 280 zł za pokój ze śniadaniem). Dostaliśmy pokój na najwyższym piętrze skąd roztaczał się niesamowity widok na puszczę i wystające ruiny Uxmal. Dla tego widoku i śpiewu ptaków naprawdę warto. Wrażenia niezapomniane!

Image

Dzień 11 – Uxmal - Cenote Xkeken i Samula – Tulum
W drodze powrotnej na wybrzeże zrobiliśmy sobie przerwę na kąpiel w cenocie Xkeken i Samula. Wstęp do jednej za osobę to 80 MXN a do obu 125 MXN, plus do tego 25 MXN za obowiązkowe kamizelki. Obie cenoty są bardzo podobne, jednak nie takie same, ludzi bardzo mało (kilka osób) więc można naprawdę wypocząć i się schłodzić oraz zrobić piękne zdjęcia. Woda krystalicznie czysta.

Image

Obiad zjedliśmy w sprawdzonym już El Sazon De Valladolid.
Późnym popołudniem dotarliśmy do hotelu Scarlette pod Tulum (230 zł ze skromnym śniadaniem). Nowy, ładny i klimatyczny obiekt, w bardzo zacisznym miejscu – polecam.

Image

Wieczorem relaks przy basenie, bo tego dnia sporo przejechanych km.

Dzień 12 – Tulum – Playa Maroma
Rano po śniadaniu wybraliśmy się zobaczyć ruiny w Tulum. Bardzo sceptycznie podchodziłem do tego miejsca i niestety moje obawy się potwierdziły. Komercja w maksymalnym wydaniu, tłumy ludzi, bardzo dużo wycieczek. Teren jest dość rozległy więc nie ma tłoku, ale na punktach widokowych przy klifach ciężko zrobić zdjęcie. Niestety całość psuje GIGANTYCZNA ilość glonów na plaży, a woda jest brązowa jak … sami wiecie co. Ale byliśmy, zobaczyliśmy, bo wątpię żebym tam pojechał drugi raz.

Image

W drodze do hotelu, w którym mieliśmy spędzić ostatnie dni zatrzymaliśmy się w osławionym Playa del Carmen. Spędziliśmy tam 3 godziny i mogę powiedzieć że o 2 za dużo. Z pewnością jest to dobra miejscówka dla szukających nocnej rozrywki, dużo klubów, knajp, sklepów itp. Niestety w rejonie Playa Del Carmen nie radzą sobie z ilością glonów na plaży, które gniją i śmierdzą tak, że idąc ulicą ok 400 m od wybrzeża czuć jakby wybiło kanalizację. Nie wyobrażam sobie tam wypoczynku, ale to subiektywna opinia.
Popołudniu dotarliśmy do naszego ostatniego hotelu, w którym spędziliśmy ostatnie dni pobytu.

Dzień 13-17 – Hotel Catalonia Playa Maroma
Po części objazdowej nadszedł czas na część wypoczynkową. Wybór padł na 5* Hotel Catalonia Playa Maroma, rezerwowany z niemieckiego biura, za 6 noclegów z AI za 3 osoby 1100€.
Hotel w pełni zasługuje na pozytywne opinie, które są w sieci. Dla nas luksus, ale przyznam że nie jesteśmy wybredni, z resztą rzadko korzystamy z tego typu ofert, ale tym razem miała to być lekka odmiana od butikowych hotelików gdzieś na odludziu w Azji płd-wsch. Pomimo dużej ilości glonów, plaża codziennie była sprzątana niemal do czysta, przez co można było się kąpać w morzu. Kolor wody niestety nie zawsze był turkusowy, ale nie było dramatu, a przynajmniej nie śmierdziało jak w PDC.
Image
Alternatywą był kompleks basenów, ale to trzeba lubić (my nie).
Image
Ciekawym akcentem są ostronosy wałęsające się po terenie hotelu (chyba z kilkanaście rodzin).
Image
Czas nam upłynął bardzo szybko na błogim nic nierobieniu. Ja wybrałem się na snorkeling za 40 USD (byłem sam na łodzi + właściciel). Z nurkowania tym razem zrezygnowałem, bo poinformowano mnie że widoczność jest przeciętna, a cena 160 USD za 2 zejścia też mnie jakość nie zachęciła.
W międzyczasie byłem też oddać auto do wypożyczalnie w PDC. Przez to, że miałem pełny pakiet ubezpieczeń od wszystkiego, procedura oddania trwała jakieś 40 sekund – Pan spojrzał tylko na stan paliwa (taki sam jak przy odbiorze) i czy silnik zapali. Jak pisałem wcześniej, przez to że navigacja wyprowadziła nas w pole, auto było całe ubłocone i poprzecierane (ale raczej nie porysowane), żadnych uwag ani problemów. Blokada z karty (kaucja) zdjęta po 3 dniach.
Z PDC do hotelu wróciłem tzw. taxi colectivo, które pozwala za grosze podróżować wzdłuż wybrzeża (Tulum-PDC-Cancun) ale pewnie nie tylko. „Dworzec” jest pod estakadą w PDC przy McDonalds, skąd odjeżdżają busy (w dobrym stanie, klimatyzowane) w stronę Tulum lub Cancun. Za kurs prawie pod hotel (ok 20 km) zapłaciłem 30 MXN, a taxi by kosztowało 20 USD. Różnica jest taka, że taxi powozi pod drzwi, a bus zatrzymuję się na żądanie, ale nie zjedzie z głównej drogi nr 307.

Dzień 18 - Powrót
Wylot mieliśmy z Cancun o 22:00, a check out w hotelu był do 12:00, ale za 50 USD przedłużyliśmy pokój do godz. 17:00 a ze wszystkich barów i restauracji mogliśmy korzystać do 19:00.
Zamówiłem transfer na lotnisko spod hotelu przez etransfers.com. Bus miał przyjechać o 18:30 ale z powodu korków spóźnił się dobre pół godziny. Na szczęście po drodze kierowca prawie nadrobił opóźnienie i po 20:00 byliśmy pod terminalem. Tutaj sugestia dla wyjeżdżających z PDC na lotnisko: od dłuższego czasu na tej trasie są roboty drogowe, których końca nie widać, przez co popołudniu tworzą się gigantyczne korki – odcinek 20 km jedzie się 1,5 godziny!
Lot powrotny był AirFrance do Paryża, 4 godz. przesiadki i lot do Warszawy. Nie ukrywam, że miałem okazję latać chyba wszystkimi powszechnie znanymi liniami lotniczymi jednak szczególną sympatią darzę AirFrance. Ten nie wymuszony luz i sympatia personelu połączona z przyzwoitym jedzeniem czy lodami bardzo nam odpowiada (mimo że dwukrotnie kiedyś zgubili nam bagaże). Lot CUN-CDG w pewnym sensie był wyjątkowy, tzn. nie dla nas ale dla jednego stewarda, ponieważ było to jego ostatni lot w 23-letniej karierze. Cała załoga miała kolorowe peruki, była muzyka, oklaski, podziękowania, uściski i łzy.
Na lotnisku CDG przy wylocie i po wylądowaniu w WAW sprawdzano testy lub paszporty szczepionkowe.
Po wylądowaniu, taxi pod hotel aby odebrać samochód (wszystko w porządku, nic się nie stało) i 3 godzinki i w domu.

Podsumowanie.
Pozwolę sobie na krótkie subiektywne podsumowanie wyjazdu. Ogólnie jesteśmy wszyscy bardzo zadowoleni, jest to z pewnością bardzo ciekawy kierunek podróży. Co najważniejsze, podczas pobytu dopisała nam pogoda. Pierwsze dwa dni były lekko w kratkę, ale może dzięki temu nie spaliło nas słońce, potem same piękne słoneczne dni (temp. 30-35 st. C, a w nocy 23-25 st. C). Na wybrzeżu przyjemny wiaterek od morza. Zwiedzanie ograniczyliśmy do ww. miejsc, ponieważ (zdaję sobie sprawę że się niektórym narażę) ze zwiedzaniem ośrodków z ruinami z ery prekolumbijskiej jest jak ze zwiedzaniem kościołów, no niby każdy inny ale jednak bardzo podobne. Zdecydowanie ta zasada działa też przy cenotach, wydaje mi się że kąpiel w 2-3 wystarczy.
Tak jak wspomniałem na wstępie, ten kierunek wyjazdu budził pewne obawy i niepokój, jednak pragnę podkreślić, że podczas całego wyjazdu nie mieliśmy ani jednej niepokojącej czy niebezpiecznej sytuacji. Ludzie są bardzo mili, życzliwi i chętni do pomocy. Na stacjach benzynowych nikt nie oszukuje (obsługa sama pokazuje czy wyzerowano licznik dystrybutora). Nie ma co ukrywać, że lokalsom języki obce są obce, ale mimo że nie znam hiszpańskiego – dogadywaliśmy się. Kierowcy jeżdżą podobnie jak u nas, przeważnie ‘normalnie’ ale czasami trafi się kozak. W wyjątkowy sposób używają kierunkowskazów, tzn. nie używają ich wcale, albo włączają awaryjne i zgaduj gdzie skręci, bo na pewno się nie zatrzymuje. Ceny są takie jak u nas, no paliwo trochę taniej po ok 20 MXN/l. Przy głównych drogach na dużych stacjach są dobrze zaopatrzone markety spożywcze i jakaś knajpka.
Przez to, że lubimy zwiedzać raczej nie wyobrażam sobie powrotu do Meksyku na Riviera Maya, a szczególnie z powodu coraz większego problemu z glonami (na Facebooku wyszukajcie Red Sargasso). Natomiast interior skradł nasze serca i to z pewnością jest rejon warty głębszego poznania. W sieci można napotkać zapytania podróżników dot. tamtego rejonu świata, tj. co wybrać, co lepsze: Kuba, Meksyk czy Dominikana. Miałem okazję być tu i tu, i chyba ciężko je ze sobą porównywać. To trzy zupełnie inne kierunki. Dominikana dla nas idealna na podróż poślubną. Kubę przejechaliśmy na własną rękę i pomimo pewnych niedostatków towarów, utrudnień w przemieszczaniu się, jednak zdecydowanie bardziej nam się tam podobało, ta wyspa ma w sobie klimat (no chyba, że ktoś wybierze Varadero na 2 tygodnie z biura).
Meksyk pokazał nam i może całemu światu, że nawet w okresie epidemii można niemal normalnie funkcjonować. Czy można było ten wyjazd zorganizować taniej? Z pewnością tak, ale trzeba wziąć pod uwagę że wszystko było załatwiane raptem z 3-tygodniowym wyprzedzeniem. Czy można było więcej zobaczyć? Oczywiście że tak, ale nam wystarczy, jesteśmy w pełni usatysfakcjonowani, podczas każdego wyjazdu staramy się też znaleźć czas na odpoczynek.
Jeśli ktoś wytrwał do końca, to gratuluję cierpliwości i dziękuję za uwagę.
Pozdrawiam
Andrzej

Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

kian 24 lipca 2021 17:08 Odpowiedz
Tydzien temu wrocilem z 3 tyg wypoczynku. Pomimo pewnych niedoskonalosci jest zadowolony i czuje ze najblizsze wyjazdy w czasach pandemi beda do Meksyku. Isla Mujeres- najwiekszym plusem wyspy jest brak wodorostow. :D Nastepnym razem wpadnij na Holbox. Mniejsza komercja ( dobrze ze z PDC nie byles- tam to dramat komercyjny)
przem001 26 września 2021 17:08 Odpowiedz
Planuję lecieć z przesiadką do Meksyku i mam pytanie czy to prawda, że kod QR trzeba wygenerować maksymalnie 12h przed przylotem do Meksyku. Wynikałoby z tego. że musiałbym to zrobić na lotnisku podczas przesiadki.
flyguy 28 października 2021 12:08 Odpowiedz
Czytamy ze zrozumieniem, nie pozniej niz 12h przed przylotem