Gdzieś tu na forum znalazłem informacje o zmianie rozkładu landryny i możliwości spędzenia kilku godzin w Eindhoven. W związku ze zbliżającymi się urodzinami postanowiłem skorzystać z oferty. Cena w interesującym mnie terminie była akceptowalna (przepraszam wszystkich Kawalerów i Damy Orderu Cebuli, ale jestem już stary i nie chciało mi się kombinować) więc zakupiłem i dnia 5 kwietnia 2022 rozpocząłem swoja podroż z Wrocławia do Eindhoven.
Nie byłem wcześniej w Holandii (czy tez Królestwie Niderlandów) a czas był ograniczony więc chciałem pokręcić się bez właściwie bez celu i poszukać śladów Philipsa w jego mateczniku.
Start z Wrocławia dość punktualny (planowy 7.40, realny start 7.50). A w Eindhoven podczas kołowania bonus czyli samolot rozpoznawczy NATO (przepraszam za jakość), fajnie zobaczyć to co do tej pory w FR24.
Eindhoven przywitało mnie deszczową pogoda i podczas tych kilku godzin poznałem chyba kilkanaście rodzajów mżawki/drobnego deszczu.
Z lotniska udałem się autobusem do centrum (bilet można zakupić przy odbiorze bagażów lub na przystanku, 9+Eur na 2 przejazdy) i potem na piechotę w stronę katedry (z jakimś remontem).
Potem drobnym spacerkiem w kierunku teatru w parku.
A w parku pierwsze ślady Philipsa: pomnik i obserwatorium.
Potem ponownie w kierunku centrum kontemplując zabudowę, która nawet mi się podobała.
W centrum kolejny punkt muzeum Philipsa, niestety tylko z zewnątrz z braku czasu.
A z muzeum udałem się w stronę stadionu PSV (czyli oryginalnie klubu sportowego dla pracowników koncernu Philips). Stadion z zewnątrz i jego otoczenie spodobał mi się bardziej niż wrocławska rola papieru toaletowego, która szczególnie podczas deszczowego dnia prezentuje się żałośnie (dla tych co nie widzieli wskazówka: rzucić na beton kawałek mokrej, szarej sra...taśmy). Odwiedziłem oficjalny sklep i zakupiłem sobie na pamiątkę szalik (ot takie zboczenie…).
A w okolicach stadionu odkryłem (przynajmniej dla mnie) perełkę czyli Philips Dorp. Dawna dzielnica/osiedle dla mieszkańców koncernu w teorii zawierająca wszystko co niezbędne do życia (sklepy, szkoły, ogródki i bliskość pracy) czyli taka holenderska wersja breslauowego WuWa. Bardzo mi się to spodobało.
Ze stadionu i okolic udałem się już w kierunku lotniska. Na lotnisku dość sprawne przejście security check. Tutaj duże fajniejsze podejście niż na wrocławskim lotnisku, szczególnie do podróżujących z dzieckiem. Potem bezcłówka i sprawiłem sobie prezent urodzinowy (jak szaleć to szaleć w końcu urodzinowa wyprawa), jest wybór czy płacimy w Euro czy PLN.
Odlot lekko opóźniony (jakieś 45 minut). Ten sam samolot z ta sama załogą i późnym popołudniem zameldowałem się we Wrocławiu.
Podsumowując: wyprawa całkiem udana, dała możliwość posmakowania Holandii nawet w tym ograniczonym czasie, szkoda, że pogoda momentami nie zachęcała do spaceru. I to chyba na tyle w tej mojej pierwszej relacji.
Uszakutusza napisał: jest wybór czy płacimy w Euro czy PLN.PLN po kursie właściciela terminala, więc jak tak zapłaciłeś, to (gdyby takowy był w Twoim posiadaniu...) zostałbyś pozbawiony tegoż Orderu Cebuli
:D
Lajka pod relacją dałem a w Holandii jeszcze nie byłem ale po zdjęciach z Eindhoven to wydaje mi się, że najciekawszą rzeczą w tym mieście jest wizyta na dworcu kolejowym i złapanie pociągu do Amsterdamu
:)
@klapioEindhoven idealne na wycieczkę weekendową (piątek-poniedziałek). Byłem w maju 2018. Z i na lotnisko z buta. Z lotniska przez park CONTADOR i dalej przez miasto do noclegu. Na lotnisko przez Genneper Parken, dzielnicę przemysłową Hurk, przejście pod A2 i dalej wzdłuż kanału i nowych osiedli. Największe wrażenie zrobiła na mnie niesamowita czystość, porządek na ulicach i zagospodarowanie przestrzeni miejskiej (nic nie było pozostawione przypadkowi). W Niemczech tego nie widziałem. Do tego skutery na ścieżkach rowerowych jeżdżące szybciej niż samochody po ulicach. W Coffee Shopie obok mojego noclegu można było wypić piwo albo kawę. No i popatrzeć na handel. Bardzo duży obrót tam mieli. Do tego samo centrum jest fajne do pochodzenia. Jest gdzie wypić i zakąsić.
Nie byłem wcześniej w Holandii (czy tez Królestwie Niderlandów) a czas był ograniczony więc chciałem pokręcić się bez właściwie bez celu i poszukać śladów Philipsa w jego mateczniku.
Start z Wrocławia dość punktualny (planowy 7.40, realny start 7.50). A w Eindhoven podczas kołowania bonus czyli samolot rozpoznawczy NATO (przepraszam za jakość), fajnie zobaczyć to co do tej pory w FR24.
Eindhoven przywitało mnie deszczową pogoda i podczas tych kilku godzin poznałem chyba kilkanaście rodzajów mżawki/drobnego deszczu.
Z lotniska udałem się autobusem do centrum (bilet można zakupić przy odbiorze bagażów lub na przystanku, 9+Eur na 2 przejazdy) i potem na piechotę w stronę katedry (z jakimś remontem).
Potem drobnym spacerkiem w kierunku teatru w parku.
A w parku pierwsze ślady Philipsa: pomnik i obserwatorium.
Potem ponownie w kierunku centrum kontemplując zabudowę, która nawet mi się podobała.
W centrum kolejny punkt muzeum Philipsa, niestety tylko z zewnątrz z braku czasu.
A z muzeum udałem się w stronę stadionu PSV (czyli oryginalnie klubu sportowego dla pracowników koncernu Philips). Stadion z zewnątrz i jego otoczenie spodobał mi się bardziej niż wrocławska rola papieru toaletowego, która szczególnie podczas deszczowego dnia prezentuje się żałośnie (dla tych co nie widzieli wskazówka: rzucić na beton kawałek mokrej, szarej sra...taśmy). Odwiedziłem oficjalny sklep i zakupiłem sobie na pamiątkę szalik (ot takie zboczenie…).
A w okolicach stadionu odkryłem (przynajmniej dla mnie) perełkę czyli Philips Dorp. Dawna dzielnica/osiedle dla mieszkańców koncernu w teorii zawierająca wszystko co niezbędne do życia (sklepy, szkoły, ogródki i bliskość pracy) czyli taka holenderska wersja breslauowego WuWa. Bardzo mi się to spodobało.
Ze stadionu i okolic udałem się już w kierunku lotniska. Na lotnisku dość sprawne przejście security check. Tutaj duże fajniejsze podejście niż na wrocławskim lotnisku, szczególnie do podróżujących z dzieckiem. Potem bezcłówka i sprawiłem sobie prezent urodzinowy (jak szaleć to szaleć w końcu urodzinowa wyprawa), jest wybór czy płacimy w Euro czy PLN.
Odlot lekko opóźniony (jakieś 45 minut). Ten sam samolot z ta sama załogą i późnym popołudniem zameldowałem się we Wrocławiu.
Podsumowując: wyprawa całkiem udana, dała możliwość posmakowania Holandii nawet w tym ograniczonym czasie, szkoda, że pogoda momentami nie zachęcała do spaceru.
I to chyba na tyle w tej mojej pierwszej relacji.